środa, 24 września 2014

Informacja


Jestem egoistką, wiem ,że tak o mnie powiecie, bo znowu skłamałam i nie dodałam rozdziału w odpowiednim czasie. Co mam Wam powiedzieć? Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu, ponieważ sama chciałabym mieć czas na to, aby napisać nowy rozdział i stworzyć coś nowego, całkowicie innego, coś co zaskoczyłoby Was albo doprowadziło do łez.
Niestety w tym momencie nie mam na to czasu. Powód? Myślę,że jest jasny. Niestety, ale jestem w klasie maturalnej i czasami jest tyle nauki,że nie wiem jak w ciągu dnia mam znaleźć czas dla siebie czy dla innych, a co dopiero mówić o komputerze i o moim hobby. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu. Jednak mam dla Was i dobrą wiadomość. Nie zamykam bloga, o nie nie zamierzam. Włożyłam w niego za dużo energii i siły aby go od tak zamknąć i powiedzieć żegnajcie. 
Nie zawieszam i nie usuwam bloga, o nie :D Po prostu umówmy się tak, wtedy, kiedy będę miała czas, to będę dodawała dla Was rozdziały. Postaram się zrobić to jak najszybciej aby dodać ten Nasz upragniony 10 rozdział. Co nowego na blogu? Moi kochani mamy zwiastun bloga;d To jest nowość, na którą to czekałam już od dawna, tak bardzo cieszę się z tego powodu <3


W takim razie bądźcie czujni i czekajcie na 10 rozdział <3



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział IX

Jessica niechętnie się rozbudziła. Usiadła na łóżku, dwa razy ziewnęła, po czym wyciągnęła się. Już myślała,że wydarzenie z ostatniej nocy było tylko snem. Jak bardzo jednak się zawiodła, kiedy na szafce obok łóżka spostrzegła liścik od Amandy, który czytała wczoraj wieczorem. I co miała teraz zrobić? Czy miała jakieś inne wyjście z tej sytuacji? Ina dodatek Patrick miał przyjechać pod jej dom za pół godziny, a co jeśli Amanda dowie się i o tej sytuacji? Musiała to jakoś zakończyć. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Potrzebowała kogoś z kim mogłaby normalnie porozmawiać o zaistniałej sytuacji, wiedziała jednak ,że osobą tą nie może być jej siostra, ona również była w niebezpieczeństwie.  Wszyscy byli w niebezpieczeństwie, a ona siedziała sobie  tu i teraz na łóżku i nic z tym nie robiła. Sięgnęła po telefon,  znalazła numer do Patrick’a. Musiała zrezygnować z dzisiejszej podwózki, choć w sumie nie wiedziała jak ma mu odmówić. Nie wiedziała czy nawet jest w stanie to zrobić.
- Patrick?  - zapytała.
- Tak, czy coś się stało Jessico?
- Nie nic , nic… tylko nie wiem czy zdąże do twojego przyjazdu, może po prostu pojedziesz do firmy sam a ja dojadę autobusem albo nie , dojadę taksówką? – specjalnie poprawiła się aby Patrick nie czepiał się tego, że będzie podróżować autobusem.
- Wykluczone…ja jestem już pod twoim domem, coś czułem ,że zaśpisz, dlatego mam dla ciebie śniadanie, świeże precelki i kawa latte. I tak na moje oko radzę Ci się pośpieszyć bo naprawdę się spóźnimy, a to by już było niegrzeczne z naszej strony, nie uważasz?
- Patrick’u naprawdę nie trze… - chciała kontynuować, ale nie zdążyła nic dodać, rozłączył się.
- Niech to szlag, ma swoje  niezastąpione metody!
- Kto ma metody? Metody na Ciebie ? Chcę je poznać! – wrzasnęła Cloe wbiegając do jej pokoju.
- Proszę cię nie mam ochoty na żarty… Mam do ciebie prośbę – zaczęła – nie wychodź dzisiajdo mojego powrotu z domu, w porządku?
- Czemu? Coś nie tak?
- Nie, po prostu słyszałam, że na wolnośc wyszedł jeden z najgorszych bandytów z okolicy. Zostań w domu, no proszę, dzisiaj kończę pracę wcześniej , poczekaj na mnie, w porządku?
Nie czekała na to co powie Cloe, wiedziała,że ją posłucha,  jeżeli chodziło o sprawy ,, wagi domowej” to była niezawodna…
Wyszykowana, zeszła na dół, po czym stanęła przed samochodem a raczej ogromną limuzyną Patrick’a. Ten szarmancko wysiadł z samochodu, otwierając jej drzwi.
- Witaj Jessico, pięknie dziś wyglądasz. Przybliżył się do niej na tyle blisko, że nie była w stanie odsunąć  się od niego. Złapała oddech, jeden i drugi, a potem poczuła na swych wargach pocałunek. Nie należał do namiętnych, nie był głęboki i długi, ale za to był romantyczny i delikatny. Jessica stanęła jak osłupiała. Wiedziała,że to co zrobił Patrick było niebezpieczne i mogło ją dużo kosztować.
- Czy coś się stało? Może nie chcesz żebym Cię całował przy ludziach? Czy po prostu mam nie wracać do tego wydarzenia z wczorajszej randki i udać ,że się nic nie wydarzyło?
- Nie, nie Patrick’u… Posłuchaj, nie wiem jak ci to wyjśnić, ale… po prostu jestem zmęczona, nie wyspałam się .
Patrick jednak wcale się tym nie przejął, rozpromienił się, po czym wskazał na miejsce pasażera, kied już wsiadła, zamknął drzwi i usiadł obok. Nie wiedziała jak ma się w tej sytuacji zachować, jeżeli ktoś ją śledził to na pewno Amanda dowie się o tym co zaszło między nimi dzisiaj.
Droga do firmy należała do przyjemnych. Patrick był miły, przytulał ją, karmił ją rogalikiem i co jakiś czas dawał do ręki kawę, aby się nie zapchała posiłkiem. Po jakimś czasie jednak dobiegła końca.
- W takim razie widzimy się za chwilę  u mnie w biurze, czyż nie tak moja Asystentko? – zapytał uwodzicielsko.
Jessica wiedziała,że w samochodzie mogła sobie pozwolić na uchylanie uczuć względem Patick’a, ale tutaj musiała być baczna. Amanda jak i jej śledczy mogą się tutaj pojawić, musiała być czujna. Jednak to i tak nic nie zmieniało. To i tak jej ostatni tydzień w tej firmie… W końcu musi powiedzieć prosto w oczy Patrick’owi ,że go nie chcę. Na samą myśl w jej oczach pojawiły się iskierki bólu , cierpnienia i rozpaczy, wszystkiego naraz. W recepcji wzięła swoje nowe dokumenty, którymi to miała się zająć dzisiaj.  Przeszła przez ogromny hol, minęła kilkadziesiąt drzwi, aż w końcu stanęła przed jednymi. Już miała wchodzić do prywatnego biura Patrick’a, kiedy drzwi Anthonego się otworzyły. Stanęła w nich dziewczyna. Niskiego wzrostu, brunetka z kręconymi  włosami.
- Skąd ja ją… - miała dokończyć słowem ,, znam”, ale w tym momencie przerwała jej dziewczyna.
- Jessica? – pisnęła z zachwytu.
Dopiero teraz przypomniało jej się kim jest owa postać. Harvard… młode lata i przyjaciółki na zawsze.
- Jejku, nigdy bym nie uwierzyła, Melanie tak?
Dziewczyna w ogóle nie była skrępowana, wręcz przeciwnie, zachowywała się tak, jakby się nie widziały zaledwie przez trzy godziny.
- To co ty tutaj robisz? Nie widziałyśmy się od lat! – wydała z siebie kolejny pisk, który aż zmroził Jessicę.
- Ja tu po prostu pracuję… w sumie od niedawna, ale nareszcie się udało.
- O rajciu już nie ukrywaj i tak widziałam wasze zdjęcia w internecie , w gazecie zresztą też byliście. Jak to możliwe ,że udało ci się go poderwać? Nie mogą go mieć przedsiębiorcze kobiety, a ty tak bez trudu…
- Ciii – uciszyła ją Jessica, - to nie jest dobre miejsce na rozowy.
- Czemu ? Czy coś się stało? – zapytała Melanie.
- Po prostu to nie jest dobre miejce, dawno się nie widziałysmy, jesteś na dłużej, może spotkamy się dzisiaj po południu?
- Tak, to dobry pomysł. To naprawdę tu pracujesz? – zapytała, niedowierzając.
- Tak , pracuję tu już od około dwóch tygodni.
- To nie przeszkadzam Ci Jess, masz tutaj mój numer , zadzwoń do mnie jak tylko będziesz czegoś potrzebowała. Po czym wyciągnęła wizytówkę ze swoim imieniem i nazwiskiem. Wizytówka pochodziła jeszcze z jej kancelarii.
- Jesteś adwokatem? – zapytała zaskoczona Jessica.
-  Tak, miałam swoją kancelarię, ale ją sprzedałam, stwierdziłam, że chcę czegoś więcej.
- Hmm, w takim razie muszę z tobą dokładniej porozmawiać, pomogłabyś mi w jednej sprawie? – zapytała niepewnie Jessica. Nie wiedziała czy może w to angażować  Melanie, ale czuła,że nie ma wyjścia, jeżeli nie ona, to kto inny może jej  w tym pomóc?
- No pewnie ,że tak. Głowa do góry i uśmiech na twarzy, a teraz ruszaj do pracy, bo potem ja przez to oberwie.
Pożegnały się całusami w policzek, po czym każda poszła w swoją  stronę. Jessica weszła do  biura Patrick’a, zajęła miejsce przy swoim biurku, po czym położyła całą stertę papierów do wypełnienia lub posegregowania. Na szczęście Patrick’a nie było, zostawił na stole kartkę, że miał spotkanie biznesowe.
- Całe szczęście pomyślała.
Miała teraz chwile dla siebie. Co miała zrobić? Czy mogła całą sprawę powierzyć Melanie? Czy aby na pewno mogła jej zaufać na  tyle aby pokazać jej list i powiedzieć o wszystkim? Nie widziały się przez 3 lata, a co jeżeli zmieniła się ? Jeżeli stała się inną osobą?  Jej rozmyślaniom nie było końca, ale nie wiedziała co innego może w tej sytuacji zrobić. Melanie była adwokatem, mogła ją z tego jakoś wyciągnąć, może udałoby się załagodzić sprawę, a ona nadal mogłaby być z Patrick’iem. Z tych rozmyślań wyrwało ją nagłe wtargnięci kogoś do pokoju.
- O , nie wiedziałem,że już tu jesteś – odparł zaskoczony Anthony.
- Tak, już od dziewiątej rano tu jestem.
- Słuchaj… jeżeli już się spotkaliśmy, to mam do Ciebie pytanie… Znasz tą dziewczynę z którą rozmawiałaś? Melanie tak?
- Tak , znam ją. Akurat los chciał ,że stałyśmy się sobie bardzo bliskie, chodziłyśmy razem na studia i nadal mamy ze sobą dobry kontakt,  to chyba tyle.
- Hmm, w porządku, a wiesz czemu się tu pojawiła? – zapytał, coraz bardziej dociekając prawdy.
- Nie wiem, to pytanie chyba powinnam zadać tobie – odparła nieco zaskoczona tym obrotem sytuacji.
- Ona jest moją koleżanką, w zasadzie moją byłą…  Spotkałem ją kiedyś na uczelni i …. Kiedyś nas coś łączyło, ale teraz to nieważne. Powróciła, ale to nic nie zmienia, jest Cloe i ją kocham.
- Mam taką nadzieję, nie skrzywdź jej, pamiętaj.
Ich rozmowa została przerwana, ponieważ do pokoju wszedł Patrick. Wyglądał nieziemsko, ciągle ten sam uwodzicielski uśmieszek, te oczy, które połyskiwały przy każdym mrugnięciu, nieskazitelnie ułożone włosy i te garnitury, w których wyglądał jak heros.
- Witaj Anthony, możesz nas na chwilę zostawić samych?
Nie doczekał się odpowiedzi, po prostu wyszedł z pokoju, pozostawiając ich całkiem samych.
- Jessico, zapraszam Cię dzisiaj na wystawne przyjęcie czy będziesz dzisiaj moją partnerką na balu?
Tego było już za dużo, Jessica wybuchnęła płaczem . Myślała,że jest silnejsza niż myśli ale nie udało jej się powstrzymać.  Patrick nieco się zasmucił, podszedł do niej i przytulił ją.
- Jessico, co się stało? Czy to Anthony? Powiedz zrobił ci coś ? Zranił twoją siostrę?
Kiedy nie odpowiadała, przytulił ją jeszcze mocniej do siebie.
- Proszę powiedz mi…
- Patrick’u czuję się okropnie, nie mogę udać się z Tobą na bal, chyba mam problem z brzuchem, mogłabym wrócić wcześniej do domu? Naprawdę źle się czuję.
Mężczyzna nieco zmarszczył brwi, ale nie poddał się ,przytulił ją jeszcze mocniej, po czym odparł
- Pewnie, jeżeli to tak ma wyglądać, to możesz iść do domu. Odwiozę cię.
- Nie! Nie naprawdę, dam sobie radę, muszę się przejść, może dobrze mi to zrobi.
- Dobrze… w takim razie będziemy w kontakcie? Mówiąc to pokazał na telefon.
- Tak, jak nabardziej.
***

- Wyszłam z pracy Mel, możemy się spotkać? – zapytała zdesperowana Jessica
- Tak, pewnie ,że tak. Może w tej nowej kawianii Grasso ? – zaproponowała.
- Będę tam za piętnaście minut – zainsynuowała Jassica, po czym rozłączyła się.
Nie mogła uwierzyć,  że to wszystko przybrało takiego tempa. To nie miało tak wyglądać, dzisiaj ominie ją zapewne najlepszy bal, na jaki tylko mogła iść. Co może zrobić? Tak naprawdę nawet Melanie jej nie pomoże. Wiedziała, że jest bez szans. Nikt nie dorówna Amandzie. A co… a co jeżeli ona będzie na tym balu? A co jeżeli to Patrick zaprosi właśnie ją? Poczuła rozpacz, ogromną rozpacz. Czuła, że fala bólu napływa z każdej strony. Czuła się tak jakby stała na moście, który zaraz się zarwie, ale tak naprawde nikt nie może jej uratować. Tak własnie się czuła. Zaczęło robić się chłodno, owinęła się bardziej swoim nowym płaszczem, po czym przyspieszyła nieco kroku. Po chwili stanęła przed kawiarnią Grasso. Nigdy wcześniej nie widziała tego miejsca, które wyglądało naprawdę przytulnie i miło. Wokół ściany pomalowane były na poziomkowy róż, na każdym stoliku stały ogromne bukiety z liliami przewiązane wstążką pasującą do wystroju wnętrza i ta atmosfera. Jessica głęboko odetchnęła, wyprostowała się i oklapła na jednym z krzeseł, przy pierwszym lepszym stoliku. Nie musiała długo czekać, z przeciwnej strony pojawiła się Melanie. I co miała robić?
- Nie… nie jestem w stanie powiedzieć o tym Melanie, nie mogę, muszę odejść z pracy i dać sobie z nim spokój – pomyślała. Po chwili znowu poczuła ,że oczy zaczynają ją szczypać, ponownie pomyślała o randce z Patrick’iem o pocałunkach o jego ramionach o jego czułych słowach i o uczuciu jakim ją darzył.
- Cześć kochanie – Melanie podeszła do przyjciółki po czym cmoknęła ją w policzek. Jessica wyczuła od niej te perfumy, to był flakonik najdroższych perfum Channel 5.  Uwielbiała ten zapach, ale nie było ją stać na nie. Pamiętała jak raz jako młoda nastolatka dostała flakonik od babci. Nie posiadała się ze szczęścia. Szanowała je i psikała się nimi na wyjątkowe okazje, ale niestety kiedyś się skończyły, jak wszystko.
- Witaj…. – odparła. Wyprostowała się nieco na krzesełku, miała problemy, ale skoro nie zamierzała  mówić o nich Melanie, to musiała z pozoru udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Miałaś jakiś problem, prawda?- zapytała podejrzliwie Mel.
- Niee, to tylko pierdoły. Wiesz… Cloe ma faceta i boję się ,że to wszystko może zajść za daleko…
Melanie przewróciła oczami.
- Boże, kobieto! Znam cię i wiem, że nie mówisz mi prawdy, widać ,że coś leży ci na sercu, powiedz o co chodzi.
Jessica znowu poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Po co miała kłamać? To już się stało, wszystko idzie zgodnie z planem, przecież może jej zaufać.

- Proszę- powiedziała Jessica, po czym położyła na stoliku zwinięty już list od Amandy, przeczytaj go.


Nareszcie doczekałam się IX rozdziału, jestem taka szczęśliwa! Nie z siebie, nie z tego, że udało mi się zebrać siły i powrócić, ale z Was. Tak naprawdę to wszystko tylko i wyłącznie dzięki Wam. Czekam na jeszcze większe ilości komentarzy, proszę wspierajcie mnie jak tylko umiecie najmocniej, a za dotychczasową pomoc DZIĘKUJĘ <3



Informacja

Kochani Moi!!! 

Bardzo Was przepraszam za moją dłuższą nieobecność. Miałam brak weny, poza tym były wakacje. Teraz jednak biorę się do pracy, ponieważ stwierdziłam, że nie chcę zaniedbywać tego bloga, włożyłam w niego za dużo siły i kreatywności aby tak od tak powiedzieć Wam żegnajcie. Chcę powrócić jak najszybciej. Mam dla Was również nowe pomysły i coś jeszcze. W opowiadaniu ukaże się nowa postać. Kim jest? I jakiego znaczenia nabierze w opowiadaniu? Zapraszam do czytania.



Melanie Johanson - 
jest niezwykłą dziewczyną. Ukończyła uniwersyter na Harvardzie. Tam właśnie poznała Jessicę. Jednak znajomość nie trwała długo, rozpadła się zaraz po ukończeniu szkoły. Każda dziewczyna poszła w swoją stronę. Melanie odziedziczyła ogromne pieniądzę, otworzyła swoja kancelarię. Ma pieniądze i dobrą pracę, jednak nie jest pustą laleczką. Jest bardzo mądra, wyrozumiała, ładna i bez problemu nawiązuje znajomości z nowymi ludźmi. Po jakimś czasie stwierdza,że to co ma, nie wystarcza jej, pragnie więcej. Pakuje swoje rzeczy, sprzedaje dom i wyprowadza się do Nowego Yorku. Kancelaria jaką posiadała zaczyna ją nudzić, pragnie poznać więcej ludzi, stać się kimś bardziej wpływowym niż dotychczas była. W Nowym Yorku poznaje Anthonego Walkera, w którym zakochuje się, jednak po jakimś czasie on odrzuca jej zaloty i kontakty się urywają. Melanie Johanson ma 21 lat, uwielbia ćwiczyć, kocha literaturę oraz zdrowe odżywianie i pracę oczywiście.






To może w takim razie odpowiem na pytanie, które zapewne Was nurtuje. Tak, Melanie pojawi się w następnym rozdziale. W takim razie kiedy będzie następny rozdział? 
Nowy rozdział na bloga pojawi się już niebawem, pomiędzy 26 a 29 sierpnia. Zapraszam Was i czekam na Wasze opinie. Do zobaczenia !


niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział VIII

Jess weszła do domu. Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Jej nogi były w zupełności nieposłuszne, one ,, drżały" pod jej ciężarem. 
- Chyba za dużo jak na jeden dzień, słoneczko - wypaliła Cloe, wyłaniając się ze swojego pokoju.
Starsza siostra przewróciła oczami. - Hmm, a ty jesteś już w domu? To podejrzane - zażartowała
- Oj no już nie czepiaj się! Wiem wszystko, widziałam jak wysiadałaś z jego limuzyny, byłaś cała w skowronkach, opowiadaj!
Cloe złapała Jessicę za rękę, po czym zaczęła ją ciągnąć w stronę malutkiego saloniku, chciała dowiedzieć się wszystkiego o tej randce. Jednak, kiedy Jess poruszyła się, wydała z siebie cichy syk. 
 - Co się stało?
 - Hmm, te twoje buty, no cóż pożyczyłam je od ciebie, ale po trzydziestu minutach randki pożałowałam, chyba wolałabym mieć na sobie zwykłe mokasynki. Mam odciski... - odpowiadając spochmurniała.
- Oj kochanie nie zasmucaj się tak, głowa do góry, kobieto! Poderwałaś najbardziej wpływowego mężczyznę na świecie i jeszcze marudzisz!
- I kto to mówi!? Ty również masz niesamowitego mężczyznę. A właśnie jak z wami? Zapytała Jess, przeczesując dłonią swoje oklapnięte już nieco włosy.
- Jest niesamowity - mówiąc to wybałuszyła oczy. Ja w zasadzie też dzisiaj byłam na randce. Co prawda zapewne nie na takiej jak ty, ale może być - zaśmiała się.
Jess usiadła na oliwkowej kanapie. Złapała oddech i wcale nie wyglądała na zadowoloną. 
 - Co się stało? -zapytała Cloe. Uklękła przed nią i złapała ją za dłoń.
- Ja... ja po prostu, ja się boję.. Poznałam już Amandę i wiem,że to będzie czysta rywalizacja. Tylko wiesz co? Ja nie mam z nią żadnych szans!
- Ej! Nie mów tak, wiesz,że masz ogromne! Tylko.. co ci powiedział na jej temat?
- Niewlele, dowiedziałam się jednak tyle,że jest wpływową osobą w firmie, dlatego musi mieć z nią dobre kontakty i nic poza tym.
- Więc czym się martwisz?
- Tym, że nie mam z nią szans, bo wiem, że ona rząda od niego znacznie więcej. 
- Czujesz coś do niego Jess?
Nie odpowiedziała. Była zbyt zmęczona, aby dalej kontynuować tą rozmowę, jednak wzrok swojej siostry zdecydowanie zachęcił ją do powiedzenia prawdy na temat dzisiejszego spotkania.
- Clo, on mnie dzisiaj pocałował! Jak mam do niego nic nie czuć?! 
- Żartujesz??!!! - To niemożliwe! Kurczę, ale sprawa. Moja siostra całowała się z Patrick'iem Bedlintion'em, najbardziej wpływowym biznesmenem świata!
- Nie wiem czy takim bardzo wpływowym, skoro w prowadzeniu firmy musi pomagać mu kobieta, od której to musi być zależny.
- Wiesz co? Chyba zapomniałaś, że na tą firmę składa się również współpraca Anthonego Walker'a, mojego faceta.
- Od kiedy takiego twojego ? -żartowała Jess, aby choć trochę poprawić sobie humor. 
Obie zaczęły się śmiać, kiedy po chwili usłyszały ciche pukanie do drzwi.
 - To ja lepiej otworzę - ,,zaćwierkała" Cloe po czym podbiegła do drzwi.
Jessica nie musiała się pytać kto to taki. Dziwne było tylko to, że tak wpływowi ludzie, jeżdżący samochodami za 10000000 $, przychodzą w odwiedziny do takich zwykłych, pospilitych  dziewczyn. Ta myśl naszła ją, w momencie, kiedy w drzwiach zobaczyła Anthonego Walkera ubranego w garnitur od Gucci za jakieś 50000$.  
Cloe od razu rzuciła mu się na szyję, a Anthony był uradowany jej widokiem. Wygląda na to, że nie ma wobec jej siostry złych zamiarów.
- Cześć - mruknęła Jess wchodząc do swojego pokoju. Troska o siostrę jest dobra, ale w pewnym momencie ta staje się dorosłą kobietą i wtedy trzeba pozwolić wyfrunąć jej z gniazda. 
- Nie mogę jej wiecznie ograniczać-  pomyślała...
Wchodząc do pokoju zerknęła na telefon. Patrick obiecał, że jeszcze tego wieczoru zadzwoni. Tak, tak, od dziś stała się posiadaczką jego prywatnego numeru telefonu, wiedziała, że może do niego dzwonić kiedy tylko ma ochote, ale oczywiście i tak nie będzie tego czynić. Obiecał zadzwonić pierwszy , nie zadzwonię - myślała zawzięcie. 
Rzuciła się na łóżko, tak, że zazgrzytało pod jej ciężarem, po czym przymknęła oczy. Próbowała poukładać sobie w głowie te wszystkie wydarzenia, ale nie mogła, to było zbyt drastyczne. Ta sytuacja była tak cholernie pogmatwana. Tworzyła w pewien sposób kontast pomiędzy tym,, czy być a nie być".
Może być z Patrick'iem, kochać go i miłować, ale z drugiej strony może być tylko jego asystentką, która pozwoli mu na związanie się z  Amandą.
Próbowała się przekręcić na drugi bok, kiedy poczuła przyjemne wibracje telefonu w ręku. Szybko spojrzała w ekran. 
- To Patrick!- krzyknęła na tyle głośno, że Cloe, która siedziała w pokoju obok odpowiedziała jej :
- To odbierz!
 - Witaj Jessico, czy nie jest zbyt późno na telefon?
Kiedy tylko usłyszała ton jego głosu, zaparło jej dech w piersi, na tyle, że nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa.
- Jessico, jesteś tam?
- T- tak, jestem - odparła , - Wszystko jest w porządku, cieszę się, że dzwonisz...
- W takim razie dotarłaś  bezpiecznie do domu? - zapytał troskliwie
- Patrick'u podrzuciłeś mnie pod same drzwi mojej kamienicy, cóżby mogło mi się stać?
- Wiesz... nigdy nie wiadomo co po kątach czycha - po tych słowach zaśmiał się.
- Czyżbyś w dzieciństwie naoglądał się za dużo Harrego Pottera?- zapytała nadal drażniąc się z nim.
- Ależ oczywiście. To w takim razie, widzimy się jutro w pracy, tak?
- Jeżeli nie zostałam zwolniona, a o tym mi nie wiadomo, więc myślę ,że tak.
- Będę o 8:35 bądź gotowa na tą godzinę.
- Ale ja nie chcę....
- Wiesz co coś przerywa, to do jutra, miłej nocy.
Po tych słowach rozłączył się. Wiedziała, że zrobił to specjalnie aby nie mogła mu odmówić, teraz już nawet by nie próbowała. Głęboko odetchnęła, rozłożyła się na łóżku, tak, aby było jej wygodnie. Pragnęła jutra, chciała, go zobaczyć, dotknąć, ponownie poczuć jego usta. Jej fantazje nie trwały długo, ponownie usłyszała pukanie do drzwi.
- Jess proszę, otwórz.
Niechętnie wstała z łóżka i powędrowała w stronę drzwi. Kto mógłby o tej porze się zjawić? Nacisnęła na klamkę od drzwi i uchyliła je, ale po drugiej stronie nikogo nie było. 
- Idioci- wypaliła. Dość często młodzi robili sobie żarty dzwoniąc do cudzych drzwi. Tylko, że tym razem to nie był przypadek. Jessica już miała je zamykać, kiedy na wycieraczce zauważyła kopertę, która była zaadresowana na jej imię i nazwisko. Nie była za duża i nie była za mała, w sam raz na list, który znajdował się w środku.
- Kto to był Jess? zapytała Cloe
- To tylko młodzież robiła sobie żarty, no wiesz... Wiesz idę spać, dobranoc wam
- Dobranoc- zawołali jednocześnie Clo i Anthony.
Jessica starannie zaryglowała drzwi od pokoju, aby móc w pełni skorzystać z prywatności w swoich czterech kątach.


Droga Jessico
Znam Cię już na tyle, że wiem jakimi drogami podążasz, co kupujesz w sklepie na przeciwko ulicy Timotthego i alei 3/4. Wiem kim jesteś, przejrzałam Cię na wylot.Jesteś zwykłą, przeciętną dziewczyną, która w zasadzie nie ma przyszłości, Ty sama wiesz, że czym prędzej przepadniesz w tym świecie. Jednak przy nagłym obrocie sprawy, może ona się nieco zmienić i sprawić, że nabierze rozpędu. Czyż nie ? I dlatego nie rozumiem, czemu Patrick widzi w Tobie ,, to coś", zwyczajnie, nie zasługujesz na to. Mam dla Ciebie propozycję. Daje Ci tydzień na zwolnienie się z pracy i pozostawienie Patrick'a w spokoju. Jeżeli nie, to zniszczysz mu życie, sprawię ,że cała jego firma będzie w moich rękach. Zniszczę Megatropolly Company i Jego na tyle doszczędnie, że stanie się zwykłym biedakiem z ulicy. Dodatkowo... szpiegowałam również Twoją siostrę, wiem o niej więcej niż Ty sama. Wczoraj również miała randkę i to dosłownie dwie ulice dalej niż Ty swoją. Czyżby to była Twoja pierwsza randka? Wracając do Twojej siostry, będę ją mogła zniszczyć i zgnieść jak robaka, to będzie prostsze niż odebranie firmy Patrick'owi. Zrozum, on zawsze jest i  będzie mój, to się nigdy nie zmieni. Jeżeli komuś pokażesz ten list, albo komukolwiek powiesz o tej sytuacji, to powyższe plany jakie mam do zrealizowania w stosunku do Ciebie, przybiorą tępa. Przypominam masz tydzień, potem nie będę już tak miła.
Z wyrazami szacunku 
Amanda Starquort






MOI KOCHANI
Mam ogromne wyrzuty sumienia przez to, że Was zaniedbywałam. Bardzo tego nie chciałam i dlatego bardzo nad tym ubolewam. Miałam zakończenie szkoły, musiałam się przyłożyć do końcowych ocen, poza tym nie mogłam pominąć życia prywatnego. Mam nadzieję,że mi to wybaczycie. Kochani mamy wakacje! Świętujmy je i cieszmy się z tego. Ja z okazji wakacji zrobię niespodziankę. Będę dodawała rodział na bloga co dwa tygodnie. I obiecuję,nie zawiodę Was. Jeżeli jednak coś by się wydarzyło,że nie mogłabym dodać rozdziału, to będę Was o tym informowała. 



czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział VII

Jessica stanęła jak wryta. Jej odczucia były takie sprzeczne. Z jednej chwili pragnęła rzucić się w Patrick'a ramiona, ale z drugiej wolała pozostać w swoim rzeczywistym świecie. To nie jest facet dla mnie, to nie jest facet dla...
- Nie daj się prosić... zapraszam - spojrzał na nią uwodzicielskim spojrzeniem. Czyżby to oznaczało,że jednak coś dla niego znaczy?
- Nie wiem czy... czy powinnam - odparła zasmucona.Wiedziała z czym się to wiąże.
- Nie opowiadaj głupstw - odparł, po czym nie zważając na to czy chcę czy też nie, pociągnął ją za rękę w stronę limzuzyny. Może i chciała stawiać mu opór, ale nie mogła, nie potrafiła. Miał w sobie to coś, co sprawiało,że nie potrafiła się na niego gniewać. Tak było i teraz. 
Kiedy znaleźli się już obok limuzyny, szofer otworzył im drzwi, a oni wsiedli do środka. Tym razem był to nieco inny rodzaj pojazjdu, przynajmniej od wewnątrz, wszystko w środku, jak i  tapicerka były obłożone białą skórą. Wygladała pięknie na tle perłowego uśmiechu Patrick'a.
Szofer zamknął drzwi, po kilkunastu sekundach ruszyli. Zapanowała niezręczna cisza. Jessica nadal złościła się na Patrick'a i nie zamierzała się do niego odzywać, przynajmniej nie w tym momencie. 
- Wiem,że to co dzisiaj usłyszałaś było...
- Nie ważne, nie chcę o tym mówić, ja wszystko rozumiem i nie chcę się w to mieszać, wyszło na to,że wchodzę wam w drogę, a nie powinnam, bo ty jesteś z nią, a ona jest z tobą, dlatego wiem co miała na myśli, doskonale to rozumiem. 
Wcześniej nie przemyślała tego co chce powiedzieć, dlatego te słowa tak bardzo ją zaskoczyły. Bez zastanowienia zasłoniła dłonią usta, to był odruch bezwarunkowy. 
- Przepraszam... wcale tak nie myślę, nie chciałam tego powiedzieć, przynajmniej nie w ten sposób. 
Poczuła,że łzy napływają jej do oczu. Wszystko popsuła, teraz była już tego pewna. Wiedziała,że zaraz zatrzyma limuzynę i wygoni ją stąd.
Ku jej zdziwieniu, sytuacja ta przybrała całkiem inny, wręcz odwrotny charakter. Patrick wysunął swoją dłoń z kieszeni spodni, tylko po to by położyć ją na dłoni Jessicy.
- Miałaś zły dzień,  to co ona mówiła i to, że słyszałaś to, a dodatkowo twoja wczorajsza praca została zniszczona, tak bardzo mi przykro. Chcę ci to wynagrodzić i proszę... proszę nie odmawiaj, pozwól mi się zrewanżować.
Jessica wybauszyła oczy. Był tak cholernie zmienny w uczuciach, zupełnie nie było wiadomo o co mu tak naprawdę chodzi. I w rzeczywistości właśnie to sprawiało jej tyle bólu, ta zmienność... był jak kameleon. A może on wcale nie chciał się zmieniać? Może Anthony miał racje? Może robił to bo całkowicie już uległ Amandzie? 
- Jessico? - zapytał, wyrywając ją z zamyślenia.
-Naprawdę nie wiedziałem,że jej zachowanie tak na ciebie wpłynie. Zrozum, nie chciałem, to nie moja wina. Jest coś... czego nie mogę ci powiedzieć. Przynajmniej nie teraz, musisz mi zaufać.
To sprawiło,że Jess znowu była w kropce. Miała wejść w coś zwariowanego i na dodatek nie znając szczegółów? To chore i nieodpowiedzialne... Co miała zrobić? Wciągnęła gwałtownie powietrze i dopiero teraz zdała sobie sprawę,że limuzyna zatrzymuje się. A więc już? Tak szybko? Myślała,że to potrwa nieco dłużej, ale jednak w obecności Patrick'a czas wręcz ,, leciał" zbyt szybko.
Chciała już otwierać drzwi i wysiadać, ale on zaśmiał się. 
- Chwileczkę...
- Coś się stało?Jestem, przecież pod swoim domem... Czyż nie prawda? -zapytała
- Nie całkiem- I znowu to zrobił, posłał jej jeden z tych swoich uwodzicielskich uśmiechów, które były zbyt kuszące, nawet jak na nią.
- Więc gdzie? 
- Zobaczysz...
Właśnie w tym momncie,szofer otworzył drzwi. Najpierw wysiadł Patrick podając jej dłoń, a potem ona. Znowu to samo, znowu byli w tej samej restauracji, znowu obiad, będzie kosztował fortunę, a ona znowu trafi do gazet i jutro znowu...
-Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy, dzisiaj wyraźnie powiedziałem Amandzie,że nie jestem z nią, mam nadzieję,że zrozumiała - wyszeptał jej te kojące słowa do ucha.
Odebrała je, zrozumiała i przytaknęła, ale nic nie powiedziała, nie była w stanie. 
***
- Powiedz chociaż,że obiad ci smakował, no proszę - zapytał rozweselony Patrick, trzymając Jessicę pod ramię.
 - Powiedzmy,że był zjadliwy - odpyskowała, niemal drocząc się z nim.
- Mówisz poważnie? - odpytał zasmucony - A tak się starałem - dodał.
Jessica spojrzała na zegarek i zdała sobie sprawę z tego, że spędziła w jego obecności już trzy godziny. To zdecydowanie za dużo, nawet jak na nią. 

-Patrick'u... posłuchaj, chyba za dużo tego jak na jeden dzień. Najpierw to spotkanie, potem niesamowita kolacja, która była fantastyczna, ale oczywiście, musiałam to powiedzieć aby ci dokuczyć... Tylko ja nadal martwię się o tą sytuację, zrozum... I jeszcze teraz ten spacer, czy to nie za dużo? Czemu to robisz? Czemu akurat ja? Czemu nie przyzedłeś na tą kolację z nią? I jeszcze ten spacer... Spójrz tylko jak tu pięknie i romantycznie... 
Wskazała dłonią uliczkę, którą teraz podążali. Była to stara, zabytkowa kamienica, oświetlona lampami, w stylu glamour. Wyglądała nieziemsko, była tak bardzo romantyczna i do tego zapach jego perfum. Cholerny wiatr, gdyby nie teraz nie wiał, jego zapach nie dolatywałby do jej nosa, ale przez tą sytuację, wszystko krzyżowało to plany. Nie zamierzała go wąchać! Cała ta randka była tak nieziemska jak jego zapach - pomyślała.
Długo milczał, zadała mu zbyt dużo pytań jak na te chwilę. Widać było,że był bardzo zmieszany. Odetchnął gwałtownie. 
- Zatrzymajmy się....
Kiedy Jessica się zatrzymała, Patrick obrócił się w jej stronę, tak,że stali teraz naprzeciwko siebie. Z każdym oddechem zbliżał się do niej, a ona nie wiedziała co ma zrobić, czuła tylko jak jej serce bije jak oszalałe. Na litość boską ! 
W ostatniej chwili Patrick zrezygnował, ale może w ogóle nie zamierzał zrobić tego o czym pomyslała Jess?
Złapał ją jedynie za dłoń.
- Zabrałem cię tutaj, bo jesteś mi najbliższa ze wszystkich kobiet jakie do tej pory poznałem. Dlaczego tutaj? Bo jest to moje ulubione miejsce, kiedy byłem mały, byłem tutaj niemal codziennie. Chciałem się z tobą podzielić tym co tutaj żyje i tętni, tym co jest uśpione... Ten zapach, ta magia tego miejsca, nie uważasz,że coś w nim jest?
- Patrick'u ja...
Nie dokończyła mówić, bo właśnie w tym momencie przechylił się w jej kierunku i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Z początku był delikatny, jednak potem zaczął przeradzać się w coś bardziej zmysłowego.
Przestali w momencie, kiedy usłyszeli za sobą głosy innych ludzi. Jessica zaśmiała się uradowana.
- To idziemy? - zapytał, po czym złapał ją za rękę.




piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział VI

- Wstawaj, słyszysz? Jess jest już bardzo późno.
Jessica otworzyła oczy, po czym leniwie podniosła głowę, aby spojrzeć na zegarek, który stał tuż przy jej łóżku.
 - Cholera! Znowu się śpóźnię! Mam tylko dwadzieścia minut, nie dam rady.
W tym samym czasie z pokoju obok wyszła Cloe, która ku jej zdziwieniu była idealnie ubrana, umalowana  i gotowa do życia.
 -Budziłam cię już od dwudziestu minut, ale ty spałaś jak zabita, to nie moja wina. I przy okazji... nie wiem czy zauważyłaś,że ta praca ma na ciebie zły wpływ? Dawniej tyle nie przeklinałaś. - zażartowała Cloe.
- O bardzo śmieszne, wiesz?! - odpysknęła z sarkazmem.
- No wiesz... gdybyś wczoraj nie balowała, to sytuacja byłaby inna.
- Jesteś zła o ten artykuł czy o to ,że się z nim spotkałam po pracy? Na litość to była tylko kolacja!
- Jess, nie jestem zła... to twój wybór, ale on jest taki tajemniczy? no nie uważasz? - zapytała, stojąc przy luterku i poprawiając włosy.
 - Inny... Może masz rację, ale może właśnie dlatego... - Jess nie wiedziała już co mówi, dlatego głęboko odetchnęła,zebrała swoje rzeczy z fotela i zaczęła się szykować. Do wyjścia nie odzywała się już do Cloe. Nie udało się ukryć, że ją zdenerwowała. Była jej młodszą siostrą, a robiła jej wywody, przecież nie powinna. Teraz jednak wolała się skupić na pracy i na tym,że za kilkanaście minut będzie miała zwykłe spóźnienie. Szykowała się w miarę szybko, najlepiej jak potrafiła, dlatego była taka dumna, kiedy zdążyła na czas, pomijając oczywiście fakt, że nie zjadła śniadania. 
- Wychodzę, a i pamiętaj Clo,że to ja jestem twoją starszą siostrą i to ja będę martwić się o ciebie, nigdy na odwrót. Po tych słowach trzasnęła drzwiami i wyszła.
Na szczęście w drodze do biura nie było korków. Dzisiaj wszystko wskazywało na to, że to jej szczęśliwy dzień. Pomijając poranną wymianę zdań z siostrą, ale to szczegół - pomyślała.
Przed drzwiami biura stanęła punktualnie, miała już pukać, kiedy od wewnątrz dochodziły podniesione i rozgorączkowane głosy.
- Ten artykuł jest jednoznaczny! Mówiłeś ,że to zwykła astystentka, ale ja już od początku wiedziałam, wiedziałam co w niej widzisz!
 - Przestań, proszę cię przestań, to była tylko kolacja, zwykła kolacja, nic więcej...
- Nie! Media nie kłamią, doskonale wiem co cię z nią łączy! Jak mogłam być tak naiwna!
- Tylko,że my przecież nie jesteśmy razem...
Te słowa wystarczyły, aby Jessica zrozumiała tą wymianę zdań. Machinalnie zakryła dłonią usta, aby nie wydusić z siebie  jęku. Po drugiej stronie toczyła się bitwa i to właśnie o nią. Amanda... czyżby ona widziała w niej zagrożenie? To była tylko kolacja. Poczuła,że łzy napływają jej do oczu, nie chciała w niczym namieszać, a już zwłaszcza w życiu Patrick'a. Poczuła się urażona, zła i przerażona. Nie wiedziała co ma w tej sytuacji zrobić. Złapała głęboki oddecch, miała już odejść na bok, kiedy drzwi od wewnątrz gwatownie się otworzyły. Wybiegła z nich Amanda, która ku jej zdumieniu wcale nie płakała. A wręcz przeciwnie, gdy tylko Amanda ujrzała Jessicę, od razu zmieniła pogląd na cały świat. Tak jakby nic się nie stało.
- Patrick'u ? Może odprowadzisz mnie do drzwi? - jej ton przybrał miarę łagodnego, za nic nie dało się go porównać do tego, który słyszała Jessica jakieś trzy minuy temu.
Kiedy Jess zerknęła na Patrick'a aby ocenić zaszłą sytuację, zauważyła,że jest równie skrępowany jak i ona. Zapewne domyślił się,że ona tu stała i podsłuchiwała, a wcale, przecież tego nie chciała. 
- Witaj Jessico, proszę wejdź do mojego biura i poczekaj, jak wrócę to przedstawię ci zakres obowiązków. 
Machnęła akceptująco głową, po czym weszła do gabinetu. Jak zwykle na swoim miejccu siedział Anthony. Uśmiechnął się do niej,ale nic nie powiedział, bo właśnie miał jakąś klientkę. Jess obeszła jego biuro i udała się do odpowiedniego pokoju.
Kiedy tam weszła, zauważyła, że papiery, które były wczoraj poukładane, dzisiaj znowu są w kompletnym nieładzie. Ale czemu? - pomyślała z niezadowoleniem. Czyżby przez pokój przegiegło tornado? Tylko ta myśl była trafna. Zaraz po ich wczorajszym wyjściu nikt nie wchodził do gabinetu, a dzisiaj rano... Dopiero teraz zorientowała się o co chodzi. Nie była aż tak głupia jak przewidywała, potrafiła dobitnie zgrać wszystkie elementy, na tyle skutecznie, aby tworzyły pełną całość.
- Przepraszam - powiedział Patrick wchodząc w głąb pokoju.
- Nic się nie sta... - zaczęła,ale nie dokończyła, przerwał jej.
- Zajmij się tym co leży na biurku, ja muszę wyjść.
I wyszedł.
Trzasnął tylko drzwiami i zniknął. Jessica poczuła,że łzy napływają jej do oczu. Cloe jednak miała rację, tylko ta myśl przyszła jej teraz do głowy. Jest ,,inny"? A może lubi ranić? Czemu wczoraj był taki miły? A dzisiaj taki? I ta rozmowa z Amandą?
Znowu to wszystko zaczynało tworzyć logiczną całość. To oczywiste.  Tu chodziło o Amandę, on ją kocha- to była następna jej myśl. Cicho westchnęła, ale nie poddała się. Miała do odbębnienia suchą i niezbyt dzisiaj przyjemną pracę. Robiła to, bo musiała. Jednak w miarę skupienia się na pracy, przestawała myśleć o Patrick'u , o tym gdzie jest i co robi z nią. To było takie niedorzeczne. Czego mogła się spodziewać? Zwykła dziewczyna, która nie ma nic do zaoferowania miałaby szansę u bogatego biznesmena? To było takie oczywiste, dlatego postanowiła od dzisiaj z tym walczyć i nie naciągnąć się na flirty ze strony Patrick'a. Odtąd to ona będzie obojętna na niego, o tak. 
Po woli kończyła swoją pracę, kiedy do biura ktoś zapukał.
- Proszę - wysedziła.
Do środka wszedł Anthony. Spojrzała przenikliwie na niego i dalej zaczęła układać papiery.
- Posłuchaj...
- Mam pracę, nie mam czasu na rozmowę.
- Nie chcę rozmawiać, chcę ci jedynie coś powodzieć.
- co takiego?
- Wiem,że stałaś za drzwiami i słyszałaś to. Wiem,że wszyscy słyszeli jej wywody. 
- Anthony , do czego dążysz? bo nie rozumiem? - zapytała zdesperowana
-  Jakby ci to wyjaśnić, istnieje pewien kontakt na podstawie którego ta firma mogła stanąć na nogi i się rozwijać. Na początku żadne z nas nie miało takich pieniędzy aby odbudować interesy Patrick'a. To Amanda nam pomogła, ona od początku była zakochana w nim, chciała mu pomóc...
- Po co mi to mówisz? - żachnęła się
- Po to, żebyś wiedziała, że Patrick nic do niej nie czuje, to tylko interesy...
- Dziękuje za informację, ale nie mam siły dzisiaj na dalsze wywody i rozmawianie o niej.
- Jessico - powiedział, po czym podszedł do niej nieco bliżej, swoją dłoń położył na jej dłoni, aby to co teraz powie, miało głębsze przesłanie.
- Ona jest zbyt potężna aby z nią rywalizować, zawsze ma to co chce, nie uważasz,że o to tu chodzi?

***
 Jessica wyszła z pracy, żałowała,że jest tak obrzydliwa pogoda. Jednak i tak to nie pokrzyżowało jej planów, wyciągnęła z torby swoją zieloną parasolkę, rozłożyła ją, po czym przysłoniła się, aby nie kapało jej na głowę, tymbardziej ,że deszcz zaczął zacinać coraz to bardziej. Nie próbowała teraz myśleć, skupiała się na tym co widzi, na kroplach deszczu, na ich kształcie, ale na pewno nie myślała o Patrick'u ani Amandzie. Chciała mieć pracę, ta była dobrze płatna, a ona nie mogła jej stracić, dlatego trzeba o nim zapomnieć- pomyślała.
Nie zdążyła odetchnąć, kiedy z naprzeciwka nadjechała limuzyna. Zatrzymała się tuż przed nią. Ktoś wysiadł od strony pasażera. To Patrick. I w dodatku zmierzał w jej stronę. Jessica przyspieszyła kroku, miała nadzieję,że nie idzie w jej kierunku ,że może zmierza w inną stronę, ale nie, nie pomyliła się. Szedł prosto do niej.
 - Nie możesz iść w ten deszcz, zapraszam.
Nie czekał na jej odpowiedź, ujął ją za wolną rękę, po czym przeprowadził ją na drugą stronę autostrady, tam gdzie czekała na nich limuzyna.

OD AUTORKI
Jest mi tak bardzo przykro,że zaniedbałam tego bloga, tyle czasu nie dodawałam na niego wpisu. Miałam tyle na głowie, poza tym brak weny, też mnie jakoś wykluczał, dodatkowo masa obowiązków i nauki. Z tej okazji następna notka ukaże się jeszcze w święta. Dziękuję za to,że jesteście i mnie wspieracie. Uwielbiam Was. Dziękuję jeszcze raz.



poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział V

Gdy tylko wyszli przed budynek, okazało się,że czeka na nich limuzyna. Bo jakże by inaczej. Jessica na pierwszy rzut oka nie mogła uwierzyć w takie luksusy, nigdy nie jechała jeszcze limuzyną. Patrick obrócił się w jej kierunku, czyżby odkrył jej wstyd a może zakłopotanie? Nie, to niemożliwe, do tego czasu zaczęła panować nad uzewnętrznianiem swoich niecodziennych emocji.
Kiedy już znaleźli się przed drzwiami limuzyny, Jessica była pewna,że to Patrick otworzy jej drzwi, ku jej zdumieniu, z przednich drzwi wyszedł mężczyzna.
- Witam pana, panie Bedlington'ie. Miło panią widzieć.
Już miał otwierać je otwierać , kiedy Patrick złapał go za rękę. - To nie jest jakaś tam zwykła panienka, ona ma imię i nazwisko. Proszę się zapytać o nie.
Mężczyna spochmurniał, zapewne nie zorientował się,że zachował się dość arogancko w stosunku do niej. Jednak Jess nie przeszkadzało to, cała ta sytuacja i tak przekraczała jej możliwości i wszelkie marzenia. Musiała jakoś zareagować,aby naprawić sytuację. - Patrick'u naprawdę nic się nie stało i tak to był bardzo miły gest.
Patrick nie odpowiedział, widać było,że nadal jest zdenerwowany, ale już znacznie mniej. - A na przyzłość- dodał - to Jessica Leander.
Mężczyzna skinął do niej niczym do królowej. - Miło panienkę poznać, panno Leander.
Humor Patrick'a znacznie się poprawił, nawet zdobył się na uśmiech, co prawda krótki,ale jakże niepowtarzalny.
Mężczyzna, a w zsadzie  szofer, otworzył drzwi, po czym pozwolił wsiąść parze. Jessica zastanawiała się czy szofer po raz pierwszy spotyka się z zaistniałą sytuacją, a może Patrick woził już tyle kobiet,że to dla niego nie robiło to żadnej różnicy? Kiedy już drzwi się zatrzasnęły, dopiero teraz Jessica mogła zauważyć ogrom luksusu, jaki panował wokół niej. Całe wnętrze limuzyny wyłożone było białą skórą, siedzenia były podgrzewane, jakże niezwykle wygodne.
-Przepraszam cię za szofera, po prostu nie ma w zwyczaju... - chciał kontynuować, ale w tym momencie Jessica mu przerwała.Skoro jego szofer tak zachowywał się na widok dziewczyny u boku Patrick'a, oznaczało to,że przed nią nie było żadnej kobiety.  Istnieje jednak drugie wyjście, szofer może jest zatrudniony od niedawna? Jednak po namyśle, Jessica szybko odparła
- Tak rozumiem .
Przez chwile panowała cisza, żadne z nich nie wiedziało co mówić.
- Proszę, opowiedz mi o sobie... nie wiem zbyt wiele przeczytałem twoje CV i wiem,że jesteś naprawdę niesamowita w tych sprawach. Zdawałaś na Harvardzie, to nie lada wyczyn, tam mało kto się dostaje.
Jessica zrozumiała sens jego wypowiedzi, dlatego zrobiła się czerwona jak pąsowy kwiat, nie wiedziała co ma powiedzieć, zdołała jedynie wybąknąć:
- D, dziękuje. Po czym odchrząknęła.
Patrick nadal wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- W ogóle to jesteś głodna? Zaproponowałem restaurację, ale może miałaś ochotę na coś innego? Chyba, że znasz równie dobre miejsce co to?
- C,co? Nie, ależ nie. Nie jadam na mieście, zazwyczaj gotujemy w domu z Cloe. Jest urodzoną kucharką, miała to po mamie. Ponoć świetnie gotowała. Gdy skończyła mówić wydała z siebie cichy pomruk.
- Przepraszam nie chciałem poruszać tego tematu.
- Ależ nie, nic się nie stało. Nie będę owijała w bawełnę, moi rodzice nie żyją, mieli wypadek, kiedy byłyśmy małe. Nie miał się kto nami zaopiekować, trafiłybyśmy do sierocińca, gdyby nie to,że przygarnęła nas nasza babcia.Kiedy skończyłam dziewietnaście lat straciłyśmy babcie. Cały dom w Tekasie przepisała na nas, ale nie mogłyśmy tam zostać, wiedziałyśmy,że nie damy sobie rady w tak zacisznej miejscowości. Przeprowadziłyśmy się do Nowego Yorku, skończyłam studia na Harvardzie, w tym samym czasie dorywczo pracowałam jako kelnerka w miejscowym barze, aż do momentu...
- Kiedy znalazłaś się u mnie - odparł ochoczo Patrick. Jego twarz całkowocie uległa zmianie. Każda rysa, każda kreska, każda część jak gdyby budziła się do życia.To coś czego wcześniej Jessica nie zauważyła w jego spojrzeniu. A może po prostu Patrick nie dał tego po sobie poznać?
- Bardzo szybko mówisz... - skomentował jej wypowiedź, po czym zaśmiał się przyjcielsko.
- Przepraszam, ja...
- Nie nic nie szkodzi, uwielbiam takie osoby, ja z reguły jestem cichy, nie mówię wiele o sobie. Zawsze chciałem poznać osobę, która by mnie dopełniała w wypowiedziach.
Jessica poczuła jak przez jej ciało przepływa przyjemny, ciepły prąd. Niesłychane uczucie pojawiło się wraz z komplementem od Patrick'a.
- Więc jesteśmy na miejscu. Odparł.
Po chwili drzwi otworzył szofer, najpierw wysiadł Patrick, który podał rękę Jessicę. Nie zdążyła nawet wysiąść z samochodu, kiedy usłyszała znajome dźwięki, dość nietypowe. Kiedy wyszła z samochodu, zorientowała się,że u ich stóp stoją paparazzi. Ze zdziwienia wciągnęła powietrze. Zapomniała nawet,że to jej robią zdjęcia. Jej i Patrick'owi.
- Przepraszam - szepnął jej do ucha - na tyle subtelnie,że przeszły ją dreszcze. - Zapomniałem cię uprzedzić, zaraz nadejdzie pomoc. Nim zdążył to powiedzieć, nadbiegła ochrona, która zasłoniła ich swoimi potężnymi ramionami, jednocześnie odgradzając drogę fotoreporterą, na tyle aby oboje mogli w spokoju udać się do restauracji.
Kiedy weszli do środka Jessica wypuściła powietrze z płuc. Była tak pochłonięta akcją na zewnątrz,że nawet nie zorientowała się ,że jest już w środku, niezwykle luksusowej  i niesamowitej , a jakże olbrzymiej  i wszechstronnej restauracji, o której czytała jedynie w magazynach.
Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to bogato zdobione ściany, prawdopodobnie z prawdziwego złota, gdzieniegdzie można było zauważyć elementy mosiądzu. Każdy stół był od siebie odgrodzony specjalnymi poręczami, do których przymocowane były drewniane płyty. Natomiast największe wrażenie na Jessicę zrobił oromny żyrandol wiszący w centralnym punkcie sali.
Przez ten cały czas Patrick zadawał jej pytania odnośnie stoliku, ale Jess nie słyszała. Zastosował swoją tajną broń, tą co poprzednio, zaledwie kilka minut temu. Schylił się niebezpiecznie blisko, tak ,że ustami, prawie dotykał jej ucha, dopiero wtedy szepnął pytanie
- Jessico wybierasz stół przy świecach czy ten przy oknie?
Podziałało. Dziewczyna znowu odczuła jakże znajome uczuie, które rozpływało się w okolicach jej serca, piersi, głowy i reszty ciała.To sprawiło,że wyrwała się ze stanu nirwany.
- Hmm, obojętne? - tylko tyle udało jej się wygdukać, bo co miała powiedzieć jeszcze, kiedy najseksowniesjzy mężczyzna na świecie prawie dotykał swymi ustami jej ucha?
Patrick machnął głową, uśmiechając się.
- Wiesz co? Teraz będę codziennie z Tobą jadał, poprawiasz mi humor, nigdy w ciągu dnia nie uśmiechałem się aż tyle razy. Jesteś moją rekordzistką.
- Kolejny komplement ,a w zasadzie słuszna uwaga sprawiły,że uczucie ,, jak bumerang" z powrotem powróciło do niej, ale na znacznie krócej niż poprzednio.
- Więc wiesz który stolik? Czy ja mam wybrać?  Jessica nie wiedziała co powiedzieć, dlatego postanowiła dać mu wolną rekę w wyborze.
- Myślę,że możesz Ty wybrać. Uśmiechnęła się, czekając na jego decyzję.
Po chwili siedzieli przy stoliku. Patrick wybrał jednak ten z świeczkami. Może jednak był typem romantyka?  Po chwili przyszedł kelner, przynosząc zamówione dania. Jessica, gdy tylko zobaczyła kartę dań i niezwykle wygórowane ceny, od razu odechciało jej się tu jeść. Obiad tutaj równał się miesięcznej racie za mieszkanie w Nowym Yorku,dlatego zamówiła skromne jedzenie. Z kolei tego nie zrobił Patrick. Cielęcina z sosem cytrynowym, z dodatkami homara oraz owocami morza, przystawka z jarzyn z sosem cynamonowym a na deser ciasto ,,ze złota" oraz szampan i wino.
- Nie jesteś głodna? Zapytał Patrick, patrząc na niewielką ilość, którą miałą na talerzu.
- Wiesz tak jakoś...
- Może jednak coś domówię?
 - Nie, dziękuję, naprawdę uważam,że to dla mnie w sam raz.
- Skoro tak twierdzisz- ponowny uśmiech z jego strony, po czym odparł - smacznego
- Również życzę Ci smacznego.
 Po kilkunastu minutach, zaczęli wreszcie ze sobą rozmawiać, kelner rozlał szampana do kieliszków. Jessica była nim zachwycona, mogła stwierdzić że,był niesamowicie wyborny, dlatego od czasu do czasu sączyła drobne łyczki.
- Jest coś czym się zajmujesz na codzień? - zapytał, wpatrując się w jej oczy.
- Hmm, lubię pisać, ale to nic...- przerwał jej wypowiedź, był tak niezwykle podsycony owym tematem,że musiał to skomentować i to czym prędzej.
- Piszesz? Na pewno to nie jest coś takiego, nie mów w ten sposób.- odparł. Ja też piszę... ale nikomu nigdy nie pokazałem swoich szkiców, nie lubię tego robić, po prostu...
- to tajemnica- oboje wypowiedzieli te słowa w tym samym czasie. Zaśmiali się, a Jessica zrobiła się purpurowa.
- Czy... Amanda nie będzie zła ? No wiesz...  to twoja kobieta- wypaliła Jessica
- Co?- zapytał, - nie, czemu ma być zła? Przecież to tylko moja przyjaciółka, wiesz przecież,że dzięki niej zbiliśmy tak duży interes.
- Wiem,ale widać,że ona...
- Z pewnością nie, na pewno nie, to jest kobieta sukcesu, może mieć każdego ale na jedną noc. Ja się nie bawie w takie życie. Moje życie jest tu i teraz - odparł.
***
Siedzieli przy stole jeszcze przeszło czterdzieści minut i gawędzili w najlepsze, kiedy  zadzwonił telefon z biura, Patrick musiał wracać.
- Podwiozę cię pod dom, przecież to dla mnie nie problem, firma i tak jest po drodze.
- Dziękuje, ale może jednak się przejdę, przecież to również nie jest daleko...
- Nie ma mowy Jessico,  rozumiesz? - zadał pytanie retoryczne, dośc stanowczym głosem.
Zrozumiała dobitnie.
Kiedy znaleźli się w limuzynie, Patrick obrócił się w jej kierunku. Znów, niebezpiecznie blisko.
- Dziękuje za ten wieczór, gdyby nie ty... byłby do niczego.
Jessica znowu zapewne zrobiła się czerwona, na szczęście w samochodzie było na tyle ciemno,że Patrick nie mógł tego dostrzec.
- Więc jak, jutro o dziewiątej będziesz w biurze?
- Tak z pewnością.
 -W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia, dziękuje za kolację.
Jessica wysiadła,a limuzyna z Patrick'iem odjechała, kiedy zniknęła jej z punktu widzenia, obróciła się w kierunku niewielkiego mieszkanka, w którym mieszkała z siostrą. Na litość, przez tą całą kolację zapomniała o dopilnowaniu siostry.Ciekawe gdzie teraz jest i czy w towarzystwie...
Nie zdążyła poskromić myśli, kiedy zorientowała się ,że Cloe jest w domu i to na dodatek sama, siedziała przed komputerem.
- Jeszcze nie śpi...- nie zdążyła dokończyć wypowiedzi, ponieważ przed nią jakby z ziemi wyrosła Cloe, stała przed nią, z wytrzeszczonymi oczami.
- Widziałaś?
-Co widziałam?
Złapała ją do rękę, przytachała do pokoju i posadziła przd komputerem, na którym to wyświetlała się strona internetowa.
,, Tajemnicza dziewczyna Patrick'a Bedlington'a
Źródła podają : Dzisiaj przed hotelem Plaza zaobserwowano młodą, atrakcyjną kobietę z niejakim Patrck'iem. Prawdopodobnie była to pierwsza randka, ponieważ wcześniej nigdy więcej ich nie widziano. Kim jest dziewczyna u jego boku? Czy szykuję się poważny związek, a może to tylko przelotny romans?"

Pod spodem natomiast widniało ich zdjęcie na którym byli razem.
- Ty wiesz czego dokonałaś? - zapytała podekscytowana Cloe.
- Niby czego? - odparła zadziwiona i zaszokowana całą sytuacją Jessica.
- Patrick Bedlington nigdy przed tobą nie miał żadnej kobiety, jesteś pierwszą dziewczyną, z która zrobił sobie publiczne zdjęcie!



PS. Drodzy czytelnicy
Wybaczcie,że tak długo nie dodawałam rozdziału. Z tego powodu bardzo serdecznie chciałabym Was przeprosić.  Miałam swoje prywatne sprawy i problemy, w międzyczasie złapałam chorobę, nie miałam na to siły. Rozdziały od dnia dzisiejszego będą dodawane terminowo. Następny ukaże się dnia 8,9 marzec 2014 roku. Dziękuje za uwagę i komentarze od Was,to one sprawiają,że mam ochotę pisać.

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział IV

Cloe nie wyglądała na zmieszaną, wręcz przeciwnie, cieszyła się.
- Poznałaś już Anthon'ego? - zapytała, nadal uśmiechając się. Ta mimika sprawiała,że jej twarz promieniała, a na jej smukłych i delikatnych policzkach pojawiły się rumieńce.
- Poznałam, ale co to ma za zna... - Jessica na chwilę zatrzymała się, aby przetworzyć sobie informację z dwóch dni, które prawdopodobnie zmieniły życie jej, ale i również jej siostrze.
- Chyba zrozumiałaś - pisnęła Cloe- tak się cieszę. Podeszła do drzwi i delikatnie je przymknęła, aby Anthony nie usłyszał ich rozmowy.
- Jest niesamowity, widziałaś jego oczy?!, ten wieczór i teraz to... zaprosił mnie do siebie, mogłam dzisiaj przyjść do jego pracy, rozumiesz? Ale co ty tutaj robisz... przecież miałaś pracować?
- Nie widzisz? pracuję - odparła bez entuzjazmu Jessica.
Cloe z podekscytowania zakryła dłonią usta. - Kobieto wiesz co zrobiłaś? Teraz dzięki tobie będę mogła się częściej spotykać z Anthon'ym. Uradowana podskoczyła z wrażenia, podbiegła do Jessic'y po czym przytuliła ją.
- To ja może nie będę ci przeszkadzać... pójdę do Anthon'iego.
- Clo... poczekaj. Jessica wypuściła powietrze z płuc. - Czy nie wydaję ci się,że ty też powinnaś zacząć pracować?
Siostra przeanalizowała te słowa, po czym z uśmiechem na ustach odparła - Mogę mieć faceta, który ma miliony, a ty każesz mi pracować?
Jessica jednak postanowiła wziąć ją na sposób.- Hmm, gdybyś tu pracowała mogłabyś.. cóż częściej się z nim widywać. Nie pracuję jako asystentka twojego ,,mena" , tą firmę tworzy dwóch mężczyzn. Pracuję jako asystentka Patrick'a. Anthony jest wolny, chyba nie ma asystentki. Pomyślałaś o tym?
Cloe znowu się uradowała po czym wybiegła z pokoju. Zamknęła drzwi i zostawiła siostre samą.
- To wszystko jest dla niej takie łatwe - pomyślała  Jessica. - Myśli,że może być kimś bo poznała mężczyznę, który jest bogatym biznesmenem i zapewne może mieć każdą - powiedziała to pod nosem. Za moment tego pożałowała, do pokoju wszedł Patrick. Był sam.
- Patrick'u.. przepraszam, nie zauważyłam cię - odparła, czując,że się rumieni.
Po raz kolejny tego dnia obdarzył ją jednym z najsubtelniejszych uśmiechów jakie posiadał.
- Twoja siostra flirtuje z Anthon'ym w drugim pokoju  - zakomunikował.
- Hmm, nie wiem nawet czy to dobry pomysł, jest jeszcze młoda, ale nie mogę jej zabronić.
- Anthony jest... czasami lubi się zabawić, nie będę tego ukrywał,  myślę,że zależy mu na niej . W końcu znam go. - powiedział to po czym przeczesał swoimi długimi i jakże subtelnymi palcami, włosy. Były takie piękne i zadbane. - Jak facet może mieć tak cholernie zadbane włosy, ręce i paznokcie?  - to nie pojęte - pomyślała.
- Patrick'u, wiem jak to jest, on jest milionerem, może mieć każdą... oczywiście nie oceniam go pochopnie, po prostu znam ten świat, to nie jest dla Cloe,to ją zniszczy.
Patrick nieco spochmurniał. Postanowił zakończyć ten temat. Jessica zauważyła,że przygląda się pomieszczeniu, które niegdyś było jedną wielką stertą bałaganu i nieładu.
- Dokonałaś cudu... jak ci się udało opanować to w jeden i to jeszcze niecały dzień?
Jessica uśmiechnęła się. Nie był on sztuczny, nic w tym rodzaju, był to najbardziej naturalny uśmiech jaki miała w zanadżu.
- Hmm, w końcu skończyłam Harvard, co nieco potrafię.
- Świetnie, a telefony?
- Dzwonił pan... - zrobiła chwilę przerwy żeby przypomnieć sobie nazwisko - pan Chuck Bredlev i prosił o oddzwonienie, powiedział,że to pilne.
- Nie potrzebujesz notatek aby to zapamiętać?
- Nie, mam całkiem dobrą pamięć. - Ponownie się uśmiechnęła.
Patrick podszedł nieco bliżej Jessicy. Można było zauważyć,że jest naprawdę szczęśliwy. To pewnie przez sptotkanie z .. Amandą. Chciała o nie zapytać,ale wiedziała,że nie może. To by wykraczało poza jej kompetencje.
- Mam pomysł... jeżeli tak ciężko pracowałaś, to może uda mi się zabrać cię na dobrą kolację? Dasz się zaprosić?
Jessica stanęła jak wmurowana.Nie mogła ukrywać faktu,że mężczyzna ten bardzo jej się podoba, ale czy aby na pewno chciała iść z nim na kolację?W następnej chwili jednak zdała sobie sprawę,że proponuje jej zwykłe, przyjacielskie spotkanie, przecież to wiadome on jest z Amandą, czego mogłaby oczekiwać i na co liczyć?
- Coś nie tak, jeżeli nie chcesz to nie pro...- Patrick chciał dokończyć, ale przerwała mu.
- Nie ma problemu, jestem troszkę głodna.
Sama nie uwierzyła w to co powiedziała. Cholera, czy to na pewno wyszło z jej ust?
- W takim razie chodźmy, limuzyna czeka  na dole.
 Że co? - on to chyba ukartował ...- pomyślała
Jessica odwróciła się na pięcie, wzięła do ręki swój płaszcz, po czym zaczęła mierzyć w kierunku drugiego pokoju przez który musiała niestety przejść. Jednak jej siostry już nie było, Anthonego zresztą też nie.
- Moge przynajmniej wiedzieć gdzie jedziemy?
- Oczywiście, do restauracji Plaza.
Jessica wybauszyła oczy. Była to jedna z najlepszych restauracji na całym Manhattanie. I aby się tam dostać, trzeba było czekać co najmniej pół roku. To niesamowite. - pomyślała.


niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział III

Jessica jeszcze raz zerknęła na niego z niedowierzeniem. Sama nawet nie wiedziała czemu się tak głupio zachowuje. Poczuła,że jej policzki robią się gorące, zapewne na jej twarzy pojawiły się teraz rumieńce, jednak pomimo to, wolała o tym nie myśleć, ponieważ w tej chwili przeszkodził jej Anthony.
- Myślę,że znalazłem kogoś idealnego na miejsce twojej asystentki.
Nieznajomy mężczyzna spoglądał na nią co jakiś czas, jednak wiedział,że tak nie wypada. Amanda zaczęła się denerwować, ponieważ nie była w centrum uwagi. Przyglądała się tylko dziewczynie z powagą, zaczynała ją po woli denerwować. Zapadła niezręczna cisza, nikt się nie odzywał. Dopiero po kilku minutach Patrick podszedł do nieznajomej.
- Witaj, jestem Patrick, poszukuję asystentki, odpowiadającej za moje niektóre i dość drobne jednak jakże nietypowe problemy związane z... tym - po tych słowach wskazał sąsiednie biuro, które znajdowało się w drugim pokoju. Jessica bez problemu mogła dostrzec bałagan na stoliku. Blat zawalony był różnymi dokumentami i segregatorami, które nie miały zapewne ani ładu i składu.
Ahthony odchrząknął, uśmiechając się przy tym . - Wiesz kim jest ta dziewczyna Patrick'u?
Mężczyzna spojrzał na niego jak na osła, bo niby skąd miał wiedzieć kim ona jest.
- Do rzeczy.... - odparł.
- Pamiętasz wczorajszy wypadek z Cloe Leander? - zapytał
- Nie sposób nie pamiętać. Byłeś tak zaślepiony..- zaśmiał się Patrick
 -Nie w tym rzecz, ta kobieta, która tutaj siedzi, to jej siostra.
Patrick ponownie rzucił na nią okiem, nie trwało to zbyt długo, spojrzenie było powściągliwe, ale miało w sobie to coś, co poruszyło w pewien sposób Jessicę. Teraz czuła i wiedziała,że żaden mężczyzna nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. To było... czarujące.  - Cholera, to być może mój przyszły szef a ty się czerwienisz i napalasz?! - pomyślała Jessica.  Nie mogła już oszukiwać samej siebie, kiedy pierwszy raz zobaczyła go kilkanaście minut temu w drzwiach, zdała sobie sprawę,że coś w tym jest.
Ponownie z jej zamyśleń, wyrwał ją męski głos.
- Zależy ci na tej pracy? - zapytał jej przyszły szef. - jeżeli tak... chętnie cię przyjmę.
Jessica myślała,że zaraz wyfrunie z tego fotela.
- Naprawdę ? - pisnęła. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę,że jej głos brzmiał bardzo nienaturalnie.
 - Hm, to znaczy, niezmiernie się cieszę. Oczywiście,że bardzo mi zależy, poza tym mam do tego predyspozycję, skończyłam Harvard. Także wiem na czym rzecz polega.
- Wyśmienicie - klasnął w dłonie Patrick.
- W takim razie od kiedy zaczynam? - zapytała
- Od zaraz?
Jessica znowu przyłapała się na tym,że fantazuje na jego temat. Dopiero po chwili dotarły do niej jego słowa.  - Zaraz?!
- Hm, czy to problem?
- Nie, ależ naturalnie,że nie... Mogę zacząć teraz. Po tych słowach próbowała mu posłać jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki tylko posiadała w zanadrzu, ale nie wiedziała,czy w pełni jej się to udało.
Amanda nadal stała w miejscu, coraz bardziej sfrustrowana, obaj mężczyźni skupili całą uwagę na jakiejś zupełnie obcej dziewczynie, która nie miała w sobie za krzty klasy. To musiało się zakończyć. Amanda czuła,że będą z nią same problemy. Po cholerę Patrick zgodził się ją przyjmować, może uda jej się wybić mu ten pomysł z głowy.
- Patrick'u? - zawołała Amanda, podchodząc na tyle blisko niego,że Jessica myślała,że zaraz się pocałują. Spokojnie odetchnęła gdy ta tylko dłonią chwyciła go za idealnie zbudowane ramię.
Patrick nie odpowiedział,ale obdarzył ją czułym uśmiechem. Teraz to Jessica była sfrustrowana.  - Co ona sobie myśli? - pomyślała Jessica, - Zaraz, zaraz, co ja sobie myślę? Przecież to pewnie jego dziewczyna, a to mój szef, niemiłosiernie bogaty szef, biznesmen, u którego nigdy nie będę miała szans. - dodała, kontynuując.
-Patrick'u zapomniałeś? Mieliśmy jechać do mojego mieszkania. - odparła zniesmaczona już całą sytuacją Amanda. A niby jak inaczej miałoby to wyglądać? Była gwiazdą, miała to czego chciała, to logiczne.
- Tak, ale... muszę teraz oprowadzić dziewczynę po biurze, nie ma pojęcia co gdzie jest i jaki jest zakres jej kompetencji, zrozum. Kończąc tą wypowiedź, zsunął  jej dłoń ze swojego ramienia.
Jessica dostrzegła w oczach konkurentki oburzenie, zdała sobie sprawę,że tym razem wygrała, triumfując.
- W takim razie zapraszam za mną pano, jak ma pani na imię?Przepraszam, ale zapomniałem zapytać...
- Jessica, Jessica Leander.
- Zapraszam za mną Jessico.
Dziewczyna ucieszyła się i od razu ruszyła do sąsiedniego biura za Patrick'iem. Była taka szczęśliwa, teraz miała pewność,że  będzie miała tyle pieniędzy iż starczy im na życie, wynajem mieszkania i na ich drobne zachcianki. I na dodatek ten szef... - zarzuciła, po czym odparła od siebie te myśli.  Nie mogła myśleć o takim człowieku, doskonale wiedziała,że owy mężczyzna patrzy na nią jak na przedmiot do pracy, a ta grzeczność, to tylko... dobre wychowanie.
- Więc tak... tutaj jest teraz nasze biuro. Jest wspólne, ale twój prywatny stolik jest tutaj, wskazał dłonią biurko, na którym ku wielkiemu zdziwieniu panował porządek. A więc tak.. co będziesz robiła? Przede wszystkim zajmowała się wszystkimi moimi telefonami , jeżeli to będzie konieczne będziesz mnie bezpośrednio łączyła z klientami. Telefon jest najważniejszy, jednak dzisiaj... spróbuj zająć się tym bałaganem. Może taka kobieta jak ty, jest w stanie to uporządkować.
Posłał jej zdumiewające spojrzenie, po czym wyciągnął do niej dłoń w celu  jej uściśnięcia. Jessica znowu poczuła,że jej policzki robią się pąsowe. To straszne, jeszcze bardziej zawstydziła się swoją reakcją . Jednak pomimo tego, uścisnęła jego dłoń. To było jedno z najprzyjemniejszych doznań jakiego ostatnio doświadczyła. Coś miłego, niesamowitego... a oprócz tego poczuła pragnienie, żądze? Nie wiedziała jak to nazwać. Jednak nie zdążyła się tym długo nacieszyć, do pokoju weszła Amanda.
- Co tak długo? Jedziemy ?! Dodatkowo przewróciła oczami, kiedy zobaczyła ich dłonie, które w tym momencie były połączone w jednym uścisku.
- Tak, tak, przepraszam... - odparł zmieszany. Znalazł jednak czas, aby na chwilę odwrócić się do dziewczyny. Jessica poczuła chłód na swojej dłoni, Patrick zabrał ją gwałtownie, gdy w pokoju znalazła się ona.
- Na pewno dasz sobie radę?
- Ależ oczywiście, proszę się nie martwić - odparła nieco zdumiona jego życzliwością.
Uśmiechnął się , po czym podążył za Amandą. Jessica patrzyła na niego póki nie wyszedł z pokoju. Została sama, ale to może i dobrze? Miała do wykonania pilną pracę, a Patrick? Cóż on z pewnością tylko by jej przeszkadzał. Jak to przeszkadzał ?- pomyslała,
 - on jest tylko moim szefem, on jest tylko moim szefem, on jest tylko moim szefem...
te słowa powtarzała przez kolejne cztery godziny wykonywania pracy. Po woli już kończyła, jednak ta praca była tak przyjemna i na tyle stworzona dla niej,że nawet nie odczuwała zmęczenia, wręcz przeciwnie, emanowała szczęściem. Kiedy sięgała już po ostatnią teczkę, ktoś zapukał do drzwi. Nie wiedziała co ma robić, ponieważ Patrick nic nie mówił o wpuszczeniu ludzi. Zaryzykowała.
- Proszę
Ten ktoś długo się zbierał zanim otworzył drzwi, ale po chwili jej oczom ukazała się ... Cloe.
- Co ty tu robisz? - zapytała zdumiona Jessica.



                         


środa, 29 stycznia 2014

Rozdział II

Jessica nie przejmowała się siostrą, w końcu co weekend znikała gdzieś na całe noce. Martwiła się o nią to normalne, ale wiedziała,że w końcu musi zaprzestać. Cloe miała przecież dziewiętnaście lat, tak dłużej być nie mogło.Jeśli zechciała wyjść do klubu ze znajomymi to wychodziła. A co jeśli... ? Przez jej  głowę przemknęła niepokojąca myśl, bardzo zresztą nietypowa. A co jeśli jakiś mężczyzna zechce ją wykorzystać? Wreszcie zaczęła się niepokoić. Co mogła zrobić? Wzięła do ręki telefon, po czym wykręciła numer do siostry. Telefon nie odpowiadał, ale zaraz to chyba logiczne, że w klubach nikt nie odbiera telefonów. Gdy tylko wróci będzie musiała z nią porozmawiać na temat wyjść i odpowiedniego zachowania. Ostatnią ,,poważną rozmowę" przeprowadziły razem, kiedy Cloe miała szesnaście lat. Od tamtej pory na pewno o wszystkim zapomniała.
Była dwudziesta trzecia, a Jess leżała już w łóżku. Było jej zimno, dlatego okryła się kołdrą nieco wyżej, tak,że spod niej wystawał tylko jej nos i oczy, które błyszczały w ciemności.
Christian Grey... ten niebezpieczny i jakże idealny mężczyzna odwzorowany w jej ulubionej książce, pojawiał się za każdym razem, kiedy tylko kładła się spać. Nie mogła tego znieść, to nie czas na partnetów, to czas na poszukwanie pracy. Wiedziała,że nie mają pieniędzy, Cloe nie za bardzo interesuje się poszukiwaniem pracy, a na ich koncie było coraz mniej oszczędności. Jutro... od jutra musi mieć tą pracę.
 Kiedy obudziła się rano, zauważyła,że jej drzwi są otwarte na oścież a z kuchni dolatuje przyjemny zapach... bekonu? zaczęła zgadywać, ale nic nie przyszło jej do głowy.
- Cloe? jesteś?
Siostra wychyliła się zza kuchni i pomaszerowała uradowana w stronę pokoju siostry. O nie! tylko nie to! W oczach Clo można było zauważyć dwie iskierki, które tliły się niczym ogień. Wszystko było jasne, oczy jej siostry już kiedyś się tak świeciły, kiedy poznała Roberts'a, potem, kiedy się rozstali, przez miesiąc płakała w swoim pokoju.
- Tyko nie mów,że...
- No co? - przewróciła zawiadacko oczami. - Poznałam kogoś, ale wiesz? Jest niesamowity!
Dopiero teraz, kiedy dziewczyna się schyliła, Jessica dostrzegła na jej twarzy siniaka.
- Boże co to !?? - wykrzyczała, kompletnie zapominając o nieznajomym mężczyźnie, który zawojował w głowie jej siostry.
- To? a to... to nic. Otarła dłonią policzek, na którym był niewielkich rozmiarów siniak, no ale cóż, pomimo tego był nadal widoczny.
- Co to jest?! jeśli nie odpowiesz...
- To co? to zakmniesz mnie w domu? Mam dziewiętnaście lat, równie dobrze mogę się stąd wyprowadzić!
- że co? Nie .... - Jessica zrozumiała,że przegięła, postanowiła po woli i na spokojnie wyciągnąć od siostry informacje.
- Przepraszam, po prostu chciałabym wyjśnień... Coś ci się stało? Wyciągnęła ku niej dłoń, po czym pogłaskała ją w policzek.
- Tak właśnie poznałam się z tym mężczyzną, ale boże... tutaj zrobiła pauzę, ponieważ przewróciła oczami - to nie byle kto, uwierz mi.
- Nadal nie rozumiem, skąd ten siniak?
- Och... - to było niechcący, po prostu potknęłam się i wpadłam na niego, uderzyłam się. Uwierz, siniak byłby większy, ale on mnie złapał rozumiesz? W ostatniej chwili gdy upadałam, boże jakie to romantyczne! Wpadłam w jego ramiona.
- A jak ma na imię? Może chociaż to z ciebie wyduszę...
- Hmmm, Anthony.
- Poznam go ?
- Kobieto! Cloe wstała po czym zaczęła biegać po pokoju jak jakaś nastolatka. - Na pewno poznasz!
Przez chwilę Jessica poczuła dziwny zapach, coś jakby się...
- Cholera - krzyknęła Cloe.
- No właśnie cholera! Zaraz spalisz nam kuchnie.
Jessica się zaśmiała, ale w głębi serca jeszcze bardziej martwiła się o siostrę, a co jeśli to nie jest mężczyzna dla niej? A co jeśli będzie chciał ją wykorzystać... Na Boga, a co jeśli już to zrobił? Poczuła,że robi jej się niedobrze. Postanowiła,że przy obiedzie poruszy ten temat ponownie.
Kiedy wybiła godzina czternasta, Jessica zaczęła się kręcić po domu. O piętnastej trzydzieści miała bardzo ważne spotkanie, wiedziała,że nie może się na nie spóżnić, od tego zależała jej przyszłość, ba przyszłość jej i Cloe.  Wyciągnęła z szafy swoje najlepsze ciuchy: czarną garsonkę, białą bluzkę w kropeczki, założyła rajstopy a do tego dopasowała najwyższe buty na obcasie jakie miała. Wyglądała zjawiskowo, nie lubiła się tak ubierać, lecz wiedziała,że to konieczne, cóż mogła zrobić?
- No siostra, wyglądasz świetnie! - pisnęła Cloe, pojawiając się dosłownie znikąd. Jess wystraszyła się, dlatego spiorunowała siostrę spojrzeniem złej siostry.
- Oj no dobrze, dobrze, wiem,że masz stresa i się na mnie wyżywasz. A wiesz,że została ci godzina nie wiem czy zdążysz dojechać?
- Cholera! - pisnęła, - dobra trzymaj za mnie kciuki i nigdzie nie wychodź zostań tu dopóki nie wrócę.
- No cholera... ty się spóźnisz do pracy, a ja o mało dzisiaj nie spaliłam naszej kuchni.
Obie się zaśmiały, po czym Jess trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
Nie spóźniła się, do budynku weszła na styk. Kiedy stanęła w ogromie bogactwa i przepychu, nie mogła uwierzyć,że w ogóle takie miejsca istnieją. Tutaj ludzie chodzili jak w zegarku, byli ubrani w ciuchy z najwyższej półki i do tego ta atmosfera... Nikt nie miał dla siebie nawt ułamka sekundy. Pomimo to jakoś doczłapała się do recepcji.
-Witam mam spotkanie w sprawie pracy... mogłabym zapytać w którym to miejscu?
- Na kiedy była pani umówiona? - odparła kobieta, która z wyglądu przypominała nieco Nicole Kidman.
- Hmm, 15:30?
- Więc jedzie pani windą na 8 piętro, skręci pani w prawo i znajdzie pani ogromne drzwi do dwóch gabinetów w obu zasiadają dyrektorzy firmy.
- Dziękuje.
Jess odeszła od recepcji, po czym według planu wjechała windą na ósme piętro. Nieco się niecierpliwiła i stresowała. Tak bardzo chciałaby tu pracować, to idealne miejsce dla niej, czułaby się tu jak w domu.  Kiedy winda się zatrzymała, dziewczyna wysiadła, kilka minut później zatrzymała się pod drzwiami. Lecz nie za bardzo wiedziała gdzie wejść. Dwóch dyrektorów... z tego co wczoraj wyczytała, to tylko jeden potrzebował asystentki. Nie wiedziała kogo wybrać..Patric Bedlingtion czy Anthony Walker.
Otrząsnęła się po czym jednak przeszła przez drzwi, w którym znajdował się pan Walker.
Po chwili znalazła się w środku, niezwykle ogromnego pomieszczenia. Nie przypuszczała,że sala może być tak ogromna. Po prawej stronie od dołu aż po sufit rozpościerały się ogromne okna, przez które było widać cały Nowy York. Jak tu pięknie - pomyślała. Lecz jeszcze większą jej uwagę wywarł na niej mężczyzna siedzący w fotelu. Spojrzał na nią przelotnie, po czym uśmiechnął się.
- W czym mogę pomóc?
Dziewczyna przez chwile stała jak zamurowana, ale tylko przez chwile. - Weź się w garść - pomyślała.
- Wczoraj dzwoniłam do państwa w sprawie ogłoszenia o pracę byłam umówiona na 15:30.
- Ah tak... W sumie to nie ja potrzebuje asystentki, tylko mój towarzysz ale teraz go nie ma, niestety musiał pilnie załatwić bardzo ważną sprawę.
I co teraz miała zrobić? Nie wiedziała w którą stronę ma się ruszyć. Stała i czekała jak wmuowana.
- Ale może jednak... niech pani usiądzie. Ja panią przesłucham, jeżeli wywrze pani na mnie wrażenie, ma pani tą pracę.
Jessica uśmiechnęła się, po czym usiadła na przeciwko pana Walker'a. Denerwowała się i to bardzo, ale nie chciała tego okazywać, wolała to zostawić dla siebie.
- Więc z czym pani do nas przychodzi? Ehm - odchrząknął - a może najpierw się pani przedstawi...
- ym, tak. Jestem  Jessica Leander. Miło mi, podała mu dłoń, ale mężczyzna przez chwilę patrzył na nią jak oczarowany, dopiero po chwili uścisnął dłoń.
- Leander?
Jessica zmarszczyła brwi. - Tak, moje nazwisko nie jest zbyt znane, także nie wiem czemu pan...
Przerwał jej -  Czy ma pani siostrę?
Dziewczyna zdziwiła się jeszcze bardziej, co to do jasnej cholery mogło mieć wspólnego? nie rozumiała tej rozmowy, ani jej towarzysza.
- Mam.
- Wiem,że to poufne, ale mogę wiedzieć jak ma na imię?
- Ale jaki to ma związek z moją pracą?
- Proszę mi wierzyć, istotny.
- Tak mam siostrę, ma na imię Cloe. Cole Leander.
Mężczyzna zacisnął usta, a po chwili całkowicie się rozpromienił. To było dość nietypowe zjawisko. Co to miało oznaczać?
- Czy pan ją zna?
Mężczyzna spojrzał przez chwilę w jej oczy. Dopiero teraz Jessica dostrzegła w nim tą męskość, był niczego sobie. Był dobrze zbudowany, jego oczy i te loczki... Sprawiały,że zaczynała ją boleć głowa. Niech to szlak !- pomyślała.
- Znam ją... Poznałem ją dopiero wczoraj.
Jessica dopiero teraz poukładała sobie pewne elementy w całość, zrozumiała. Układanka znalazła swoje miejsce w jej głowie. Wiedziała kim jest Anthony, to on wczoraj zapewne uratował ją przed nabiciem większego guza.
Nie skończyła myśleć, nad tą sprawą, kiedy do pokoju ktoś wszedł. Obróciła się i dopiero wtedy dostrzegła jego. Zapragnęła patrzeć na niego godzinami, lecz nagle przestała. Do pokoju wszedł ktoś jeszcze. Zjawiskowa piękność, którą Jessica doskonale znała z gazet i telewizji, nijaka Amanda Starquort.